- Neuroshima PBF http://www.neuroshima-pbf.pun.pl/index.php - Teksas http://www.neuroshima-pbf.pun.pl/viewforum.php?id=27 - Houston (Arthur Artie Calloway) http://www.neuroshima-pbf.pun.pl/viewtopic.php?id=17 |
Rastu - 2011-04-05 07:16:16 |
Arthur "Artie" Calloway
|
Iryt - 2011-04-05 17:31:26 |
Uwielbiam Houston. Dobre miasto, i do tego w Teksasie, czyli sami swoi. |
Rastu - 2011-04-05 18:09:43 |
Już z daleka słyszałeś potężny rumor. Kiedy stanąłeś przed wejściem, tuż koło ciebie przeleciało krzesło. Odgłosy epickiej burdy były tak wielkie, jakby było tam co najmniej wielkie stado mutków. Zapowiada się ciekawy dzień w Houston, szczególnie że widziałeś biegnących milicjantów. Zostałeś brutalnie odepchnięty przez jednego z nich, a kiedy tam wpadli, nagle wszystko ustało. Po chwili zaczęli wychodzić wszyscy z najmniejszymi nawet zadrapaniami po walce. Tyle że w kajdankach... Jeżeli udało im się skuć tyle chłopa w tak krótkim czasie, to nie dziwota że tak mało tu zbrodni! |
Iryt - 2011-04-05 18:19:56 |
A już szykowałem się do wejścia. Dawno nie biłem się dla samej rozrywki. Niestety. |
Rastu - 2011-04-05 18:43:42 |
To, co ujrzałeś wewnątrz przeszło twoje najśmielsze oczekiwania. WSZYSTKIE stoliki, krzesła, ba, nawet butelki! leżały rozjebane po całej podłodze. Postawiłeś krzesło niedaleko właściciela, który załamywał ręce, patrząc na zrujnowany dobytek. Odezwał się do ciebie wątłym głosem: |
Iryt - 2011-04-05 19:00:51 |
Burdy są fajne, czasem poleci jakieś krzesło, ława, ale częściej zęby. Ale to... masakra. Szkoda lokalu. Trąciłem czubkiem buta jedną z potłuczonych butelek. |
Rastu - 2011-04-05 21:12:56 |
-A ciebie kurwa co zebrało na dobroczynność, hę?- nagle właściciel zmrużył oczy i popatrzył na ciebie. Wstał i wyszedł na zaplecze bez słowa, aż wreszcie wrócił, mówiąc: |
Iryt - 2011-04-05 23:28:34 |
Sam byłem zdziwiony. Zwykle staram się nie okazywać skrupułów. Bez mrugnięcia okiem naciskałem cyngiel rewolweru i zabijałem bandytów, złodziei, bydłostanów, dilerów narkotyków i gości z Vegas... nie, o złodziejach już przecież wspominałem. No ale dla innych? Czemu nie? Po pierwsze, tu jest Texas, a my wszyscy jesteśmy Teksańczykami. Jak my sobie nie pomożemy, to kto? Po drugie, żal mi się zrobiło gościa, w wyniku jednej burdy stracił źródło utrzymania, a jedyna jego szansa by zdobyć pieniądze to pewno jakiś przekręt. A wyglądał na porządnego. A po ostatnie kurwa, nic za darmo. Mogę nawet nie zarobić na tym nic, ale i tak zyskuje. Zapytacie co? Nowego kumpla, kontakt w Houston, być może darmowe noclegi na przyszłość, a nawet może ten gość kiedyś uratuje mi dupę. Opłaca się w tych cholernych czasach mieć sieć kumpli. |
Rastu - 2011-04-06 10:16:08 |
Wszedłeś do pierwszego lepszego pokoju. Był czysty, dobrze utrzymany. Pod oknem łóżko z czystą (!) pościelą, żadnego znaku karaluchów. Po lewej szafa, a obok łóżka mała szafka. Prawie jak w domu, z tym że ściany były trochę obdrapane. Widocznie żaden z gości lokalu nie zamierzał tu zostać na dłużej, gdyż nie było żadnych oznak pobytu kogokolwiek w tym pokoju. Aż zdążył kurz grubo osiąść... |
Iryt - 2011-04-06 22:30:08 |
Zagwizdałem z uznaniem. Rzuciłem swoją i tak prawie pustą torbę na ziemie. Zdjąłem kapelusz, potem płaszcz i odłożyłem do szafy. Potem zżułem oficerki i przetarłem je powierzchownie rękawem koszuli z kurzu. Zabrałem się za odpinanie pasa przy którym miałem kolta i naboje. Położyłem go na szafce koło łózka. To samo zrobiłem z nożem. Pozbyłem się też kamizelki, spodni i koszuli. Rzuciłem się na łózko w samych gaciach. Pod poduszkę włożyłem nóż, tak na wszelki wypadek. Przecież każdy tak robi. Spojrzałem w sufit. W sumie nie ciągnęło mnie do spania. Wolałem powspominać sobie rodzinny dom, w którym tak dawno nie byłem. Ojca, matkę, braci, piękną Mary Jean. |
Rastu - 2011-04-07 12:14:34 |
Leżałeś tak dłuższą chwilę, a na wspomnienie narzeczonej i jej cycków poczułeś ruch w gaciach. Po chwili dosyć szybko się ściemniło, a ulice opustoszały. Co jakiś czas słyszałeś miarowe odgłosy kroków, zapewne dobrze wyszkolonych i zdyscyplinowanych oddziałów. Aż się wierzyć nie chciało, że komuś udało się tak sprawnie zorganizować to miasto. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, mogą nawet odbudować Teksas! Och, wtedy życie byłoby wspaniałe... |
Iryt - 2011-04-07 21:48:11 |
Houston, jedno z najlepszych miast powojennego świata, do którego nie umywały się Nowy Jork, Detroid i Las Vegas razem wzięte. Byłem dumny z tego, że jestem Teksańczykiem i, że to my stworzymy na nowo Amerykę, że za moich czasów są budowane są już fundamenty tego pięknego świata, że mam w tym udział. |
Rastu - 2011-04-08 19:04:05 |
Przewracałeś się z boku na bok, myśląc. Długo zajęło ci zaśnięcie, ale w końcu usnąłeś. |
Iryt - 2011-04-08 22:11:19 |
Podniosłem się i usiadłem na skraju łóżka. Przeczesałem dłonią włosy. Cholerne sny. |
Rastu - 2011-04-09 10:34:53 |
Chleb, mimo wszystko, był świeży i smakował dobrze. Mięso na pewno było dziczyzną, ale nie mogłeś powiedzieć, z czego dokładnie. Jadłeś chwilę w milczeniu, a kiedy wszystek chleb i mięsiwo zniknęło, zalałeś to wodą. Dawno nie jadłeś tak obfitego śniadania. Miasto dopiero zaczynało się budzić, ale miarowy stukot butów utrzymywał się dalej. Całodobowe patrole, no no no... |
Iryt - 2011-04-09 15:52:07 |
Wcisnąłem na siebie tylko spodnie, koszule i oficerki. Zapiąłem pas z kaburą i przesunąłem ją na bok. Prawo Teksasu, każdy może nosić broń. |
Rastu - 2011-04-09 16:47:25 |
Kiedy zeszedłeś, zauważyłeś że zdążył już to jako tako ogarnąć. Te stoły i krzesła, które dało się odratować, poskładał w jednym miejscu. Resztę zostawił, czekając wyraźnie na ciebie. Kiedy cię zauważył, wstał i powiedział: |
Iryt - 2011-04-09 20:43:32 |
Kiwnąłem głową. Zakasałem rękawy i zabrałem się do pracy. |
Rastu - 2011-04-10 13:12:17 |
Niby nic to przenoszenie, ale zmęczyłeś się okrutnie. Kiedy wreszcie podłoga była czysta, przysiadłeś z gospodarzem przy barze. Ten wyciągnął butelkę wody i wypił prawie że równo połowę. Odsapnął i podał wodę tobie, ocierając się jakąś szmatką spod lady. |
Iryt - 2011-04-10 22:16:00 |
Przyjąłem butelkę i opróżniłem ją w kilku łykach. |
Rastu - 2011-04-11 05:40:38 |
-A gdzie tam, nie lubię się wiązać. Słuchaj, na przyszłość przydałby mi się tu ochroniarz. Nie chciałbyś może się zatrudnić? Jeszcze dzisiaj pójdę do urzędu miasta, przynajmniej tyle dobrze że dostanę odszkodowanie za każdego z nich. - powiedział i pochylił się nad ladą. Kluczykiem otworzył skrytkę, a z niej wyciągnął cały karton fajek. Wręczył ci je i powiedział: |
Iryt - 2011-04-11 21:35:17 |
- Ochroniarz... dobra fucha na jakiś czas. Okej, stary, biorę. |
Rastu - 2011-04-11 22:26:12 |
-Może i masz rację... - powiedział zamyślony i oderwał 7 paczek. Schował je z powrotem do skrytki, a kluczyk powędrował do przedniej kieszonki koszuli, po czym znowu powiedział: |
Iryt - 2011-04-12 22:21:28 |
Schowałem paczki głęboko do kieszeni wytartych spodni. Ruszyłem w stronę rynku pogwizdując jakąś jazzową melodie. Żałowałem, że swoją harmonijkę zamieniłem na naboje, no ale musiałem to zrobić, by nie zostać z pustym bębnem. Podkute podeszwy oficerek nadawały rytm mojej melodii. |
Rastu - 2011-04-13 09:11:14 |
Rynkiem okazał się być wielki, zatłoczony plac z wieloma małymi budkami i straganami. Widziałeś włóczących się podrostków, którzy zapewne tylko czekali aż sprzedawca odwróci wzrok od towaru. Było tu wszystko. Budki z bronią, amunicją, stragany z żywnością, ba, nawet widziałeś duży, ogrodzony stragan handlarza różnymi zwierzętami, od wielkich pająków po czarnych niewolników. Zauważyłeś też plakat informujący o naborze gladiatorów na walki w ringu! |
Iryt - 2011-04-14 22:00:49 |
Zignorowałem plakat. Od starego dziadka, którego nazywali Profesorem, który mieszka w naszym domu i zawsze służy swoją rozległa wiedzą, dowiedziałem się, że gladiatorzy byli niewolnikami. Podobno widział to na jakimś filmie, jeśli dobrze pamiętam to ten film o którym mówił nazywał się "Gladiator" czy jakoś tak. I niestety nie występował tam Eastwood ani John Wayne. |
Rastu - 2011-04-15 07:10:11 |
Znalazłeś mały straganik opatrzony szumną nazwą "Materiały Budowlane Wayne'a". No, o ile parę młotków, pił i innych narzędzi stolarskich oraz gwoździe, drewno i parę szpachli to materiały budowlane, to ja jestem piękną baletnicą. Wayne'm okazał się być niski, chudy mężczyzna o twarzy szczura i chytrych małych oczkach. Zauważył jak przyglądasz się na jego towary i od razu podreptał do ciebie, mówiąc przymilnym tonem: |
Iryt - 2011-04-17 01:11:55 |
Nie spodobał mi się. Wyglądał jak Judasz. No, ale jak pamiętam rzekł Pan: "Widzisz źdźbło w oku bliźniego, a belki w oku swoim nie widzisz.", toteż nie postanowiłem go osądzać po pozorach. W dodatku głupio było zrażać do siebie człowieka z którym masz zamiar handlować. |
Rastu - 2011-04-17 14:38:17 |
-Za młotek gambli 5, za hebel i piłę do drewna 7, metr kwadratowy papieru ściernego 4 gamble. Gwoździe, gwoździe... pół kilo 4 gamble.. A za drewno to 10 gambli za kilo. Dawać, czy nie? - zapytał. Przy wyliczaniu widziałeś że się zastanawiał, jebany cholernik. Zauważyłeś też że spoglądał na twojego Colta, jakby chciał się upewnić że nie wyskoczy zza pasa. |
Iryt - 2011-04-17 16:41:23 |
Uśmiechnąłem się szeroko. |
Rastu - 2011-04-17 20:24:21 |
-No, tak, ale... no... - widziałeś że zaczął się plątać. Widocznie albo nie był przystosowany do ludzi którzy próbują zbijać cenę, albo przekonałeś go. Uciekał wzrokiem i myślał przez chwilę, po czym powiedział: |
Iryt - 2011-04-17 22:20:30 |
I teraz najtrudniejszy punkt. Trzeba zbić cenę jak tylko się da. Nie można jednak przesadzić. |
Rastu - 2011-04-18 06:32:13 |
(Dopisz sobie te materiały w KP i odpisz fajki) |
Iryt - 2011-04-18 15:41:25 |
(Przeglądając kartę, przy okazji wpisywania, zauważyłem, że zapisano mi chorobę. Nie mogę jej mieć bo jako cechę z pochodzenia mam "zdrową okolicę") |
Rastu - 2011-04-18 16:31:17 |
(To chyba moja pomyłka, albo czyjaś inna... No cóż, usuń ją) |
Iryt - 2011-04-18 17:21:55 |
Byłem mile zaskoczony. Odwzajemniłem uścisk. A potem ruszyłem w stronę baru pogwizdując wesoło. |
Rastu - 2011-04-18 19:30:14 |
Jakoś dotarłeś do knajpy, chociaż pomyliły ci się kierunki i nadrobiłeś parę ładnych metrów. Z tej sytuacji wybawił cię jakiś starowina, który z uśmiechem wskazał ci drogę. Kiedy zbliżałeś się już do Cosmo, do głowy wtoczył ci się wóz z wielkim plakatem, na którym było napisane "Przecież John zamknął knajpę! Na 4 spusty! I poszedł do urzędu miasta!". Kiedy stanąłeś przed drzwiami, zauważyłeś że faktycznie są zamknięte. Na 4 spusty! |
Iryt - 2011-04-18 19:55:20 |
Położyłem pakunki koło drzwi i usiadłem pod ścianą budynku. Och, gdybym miał ognia to bym zapalił. John nie obraziłby się pewnie o tego jednego. |
Rastu - 2011-04-18 20:07:46 |
Klepałeś po kieszeniach, ale nic takiego nie znalazłeś. Ludzie patrzyli się na ciebie jak na żula. Wtem, do głowy wpadł ci zajebisty pomysł. Ba, nawet nie jeden, a dwa! Przecież z lufy ogień przy strzale wylatuje, to można odpalić? Albo rozpalić ogień, pocierając patyk o patyk! O, tak, to były zajebiste pomysły. Genialne wręcz. Kiedy tak dumałeś, podszedł do ciebie jakiś młokos, z rzadkim wąsem pod nosem i trącił cię chamsko butem, mówiąc: |
Iryt - 2011-04-18 20:22:52 |
Uśmiechnąłem się pod nosem i wstałem. Ludzie rzadko lubili mój wysoki wzrost. Patrzyłem na nich przecież z góry. Mi też czasem przeszkadzał, za bardzo wystawałem. Ale w takich chwilach go lubiłem. |
Rastu - 2011-04-19 17:36:48 |
Poczerwieniał niczym neon jakiejś knajpy i wrzasnął: |
Iryt - 2011-04-19 18:39:00 |
Meksykaniec. Co za ścierwo. Aż dziwie się jak słyszę, że podobno kiedyś wdupili nam pod Alamo. No, ale ja lubię prostować historię. |
Rastu - 2011-04-19 21:00:46 |
Poszło ci to nadspodziewanie dobrze. Pociągnąłeś go za rękę aż zdrowo przyjebał łbem w chodnik, a kiedy przystawiłeś mu butem gardło, aż znieruchomiał. Próbował zrzucić twoją nogę, ale napór był za silny. Kiedy tak delektowałeś się zwycięstwem, dostałeś kopniaka w zgięcie i prawie upadłeś. Usłyszałeś tupot stóp i już wiedziałeś - Haverton spierdolił. Wykorzystał to Meks, podnosząc się zdumiewająco szybko na nogi. |
Iryt - 2011-04-19 22:00:08 |
- Dość kurwa tych zabaw. |
Rastu - 2011-04-20 07:01:28 |
Meks już miał wyciągać swoją broń, ale machnął ręką i warknął: |
Iryt - 2011-04-20 07:17:00 |
Otrzepałem się. Podniosłem zapałki i w końcu sobie zapaliłem. Teraz miałem czas by trochę pomyśleć. |
Rastu - 2011-04-20 16:41:15 |
Mijający cię przechodnie patrzyli na ciebie z zaciekawieniem i... współczuciem. Kiedy właśnie rzucałeś peta, zza rogu wytoczył się John, niosąc dwa potężne głośniki. Na plecach miał przyczepione stojaki, a na nich wisiały kable. Był cholernie zmęczony, więc gdy cię zauważył skinął ci ręką byś mu pomógł. |
Iryt - 2011-04-20 21:52:44 |
Ruszyłem na pomoc Johnowi, by odebrać od niego głośniki. Jak już wejdziemy, to środka do będzie można spokojnie porozmawiać. |
Rastu - 2011-04-21 07:04:12 |
(Bym zapomniał, dopisz sobie jeden punkt Reputacji) |
Iryt - 2011-04-21 09:25:24 |
Położyłem na ziemi głośniki i wyciągnąłem dwie paczki, i ostatnią otwartą z trzema papierosami. |
Rastu - 2011-04-22 07:31:06 |
-Aj dobra tam, dobra. Wytargowałeś dobrą cenę... Haverton? Koleś ma monopol na większość tutejszych sklepów. I ma tak wkurwiającego syna, że już paru ludzi próbowało się go pozbyć. No, cóż, skończyli znikając z Houston na zawsze - powiedział John, odbierając od ciebie fajki. Posiedział chwilę po czym znów się odezwał: |
Iryt - 2011-04-22 08:45:38 |
Jęknąłem cicho. Kolejne kurwa kłopoty. |
Rastu - 2011-04-24 06:43:37 |
John zamarł. Przez chwilę nic nie mówił, aż wreszcie wydukał: |
Iryt - 2011-05-01 19:11:23 |
Westchnąłem. |
Rastu - 2011-05-03 09:56:30 |
-Nie, zaraz, coś musi dać się zrobić... - chwilę myślał po czym aż klasnął, rozradowany i krzyknął: |