Postapokaliptyczna gra fabularna
Stoisz na uliczce. Jest wczesna noc. Uliczka jasna jest od migających świateł, neonów, żarówek choinkowych i innych. No tak... w końcu to Vegas! Jedyne miasto gdzie elektryczność jest tania jak barszcz!... Tylko barszcz już trochę droższy... Stoisz między trzema klubami. Jeden z każdego dobiega gwar i głośna muzyka. Jeden z nich to "Casino Princessa" jak mówi oślepiający szyld.
Offline
Wczesna noc. Tutaj życie w Vegas się budzi dopiero nocą. Kocham to miasto. Splunąłem na ziemie po raz ostatni i sprawdziłem czy karty znajdują się na swoim miejscu. Tak. "Casino Princessa" woła mnie. I jak tu nie skorzystać.
Offline
Karty czekały i niemal już się same tasowały z radości. Kasyno miało obrotowe drzwi, a przed nimi stał goryl - selekcjoner w czarnym garniaku i rozpiętej pod szyją różowej koszuli. Strzaskany na heban na solarze... a może i pustynnym słońcu. Pod pachą na marynarce silnie odciskała się broń w kaburze.
Offline
Murzyn w czarnym garniaku, świetnie. Goryle o tej porze już zjadły banana i poszły spać. Lepiej, żeby mnie wpuścił. Zresztą nie ma wyjścia. Pewny siebie podszedłem do potężnego typa, zasłaniającego mi drogę do uciechy.
Offline
Spojrzał na Ciebie od dołu do góry. Ocenił. Odsunął się i rzucił:
- Spluwa i inne takie na stoliczek...
Wszedłeś do środka przez obrotowe drzwi, a tam dwóch podobnych tylko mniejszych i stoliczek z bronią, a każda ma numerek. Spojrzenia mieli wilcze i chytre. Ostre i głośna muzyka uderzała z sali obok. Dalej po prawej kantorek z wymianą na żetony.
Offline
Inne takie? Ok, czyli tylko spluwa. Wsłuchuję się w muzykę, co to kurna, za przebój leci? Podchodzę do kantorku wymienić żetony.
Offline
- Ej! - jeden Cię złapał za ramię. Najpierw odłóż niebezpieczne przedmioty. - Obmacał Cię i wyciągną Ci Magnum. Drugi zagwizdał przeciągle.
- Pestki se zostaw na wymianę, tylko amunicję przyjmują. - podał Ci spluwę, żebyś rozładował.
Offline
- Spokojnie, panowie - pozostawiłem tą broń, odebrałem numerek i poszedłem, tam gdzie miałem iść.
Offline
Offline
(ano. wziałem ammo. napisalem, ze zostawiam tylko broń. a czy miałem je w bebenku...? nie;))
Offline
(a jakby napadli Cię mutanci to byś się upierał, że miałeś Ja was znam! Niecnoty!)
Podszedłeś więc do kantorka. Wygląda jak kasa biletowa. Oszklona przestrzeń między tobą, a obsługującą dziewczyną z podkrążonymi oczami. Podniosła na Ciebie zmęczony wzrok. Rzuciła Ci się w oczy tabliczka - cennik wymiany amunicji. Szybko odnalazłeś tą, która Cię interesowała. Żeton 25 za jedną sztukę.
Offline
Popatrzyłem na dziewczynę. Była bardzo zmęczona. Albo bardzo naćpana.
- Ciężki dzień, co? - spytałem ją - Taka ładna dziewczyna jak ty nie powinna mordować się w takiej robocie jak ta. Szczególnie w nocy - próbuję użyć swojego wdzięku
Offline
Uśmiechnęła się na wpół gorzko. Na pewno nie jest naćpana. Przysunęła sobie bliżej stosik żetonów.
Offline
Eh, nie uda się od niej wyłudzić. Mało rozmowna jest. A pies ją..
- Jeden żeton poproszę - powiedziałem - wystarczy mi, czuję, że mam farta - dałem jedną łuskę
(dobrze zrozumialem - 'zeton 25 (centowy czy co?)')
Offline
(Żeton o nominale 25 cięzko powiedzieć czy wiesz co to cent xD tak)
- Jeden? - uniosła brwi ze zdziwieniem. - jej głos był czysty i przyjemny. Kontrastujący z nieładną twarzą. - To może chociaż piątkami? - spytała, dalej zdziwiona.
Offline
- Tia - powiedziałem pewny siebie - Niech będzie piątkami - puściłem oko do kobiety o niewyjściowej twarzy. To pewnie dlatego pracowała tu, a nie na polu.
Offline
Zgarnęła pocisk i wypłaciła żetonami. - Pan wie, że za dychę roznoszą drinki? Na pewno tylko 25?
Offline
Offline
- Na sali płaci się tylko żetonami. - odparła z uśmiechem, który mógł być zalotny.
Offline
- A niech cie..! - odpowiedziałem dając drugą łuskę - I jak tu odmówić takiej dziewczynie..? - odpowiedziałem jej na uśmiech, chociaż jej uśmiech odebrałem jako 'pewnie z detroit..'
Offline
Uśmiechnęła się szerzej podając kolejne 25 piątkami i zmęczeni zniknęło z jej twarzy.
Offline
- Do zobaczenia - puściłem oko i odszedłem. Rozglądam się dokładnie. Przydałoby się okraść kogoś z żetonu czy czegoś...
Offline
Wszedłeś długim i słabo oświetlonym korytarzem na salę. Cała była zadymiona przez dym... głównie nikotynowy. Muzyka, która huczała w tle to było jakieś japońskie pop techno. Z lewej schody na dół, skąd przebija się głośniejsza muzyka. Na sali stoły w różnych kształtach do różnych gier, a grają tu we wszystko... Najbliżej stoi stół do ruletki. Od razu zorientowałeś się, że tacy jak ty siedzą tu, a "lepsi" z tyłu, nieco wyżej przy stołach z wygodnymi sofami. Gdzieniegdzie kręcą się ochroniarze. Panuje gwar rozmów tłumiony przez muzykę. Jest ciepło, jeśli nie duszno. Na środku okrągły barek. Czasem przechadzają się kelnereczki z tacami drinków, krótkie czarne spódniczki do białych dekoltowanych koszul. Ten klimat. (nie wiem jak jesteś ubrany, ale raczej należysz do biedniejszych z biedniejszych... opis dałeś?)
Offline
(opis dałem. zapomniałem tylko dopisać o hawajskiej koszuli lol i kurtałce)
Podchodzę do ruletkowego stołu. Stoję blisko ludzi i obserwuje. Obserwuje jak grają, twarze graczy, skupienie. Szukam potencjalnej ofiary, którą mógłbym z czegoś pozbawić tak po cichu..
Offline
(dopisz)
Ruletę grają cztery osoby i krupier. Pierwszą oblukałeś kobietę siedzącą u szczytu stołu. Jest przed trzydziestko. I jest ładna. Nawet mocno. Ma jasną cerę i mały, ładny nos. Jasne oczy i długie, kaskadowe, czarne włosy. Ubrana jest w męską koszulę a'la country. Wygląda na bystrą i uśmiecha się chytrze, mimo, że mały stosik stoi przed nią. Po jej lewej siedzi dwóch mężczyzn. Jeden ma włosy na żel w kolce i ciemne okulary na nich. Ubrany jest w białą koszulę i widocznie podniecony. Wygrywa raz za razem jak wnioskujesz po żetonach. Pot kropli jego czoło. Obok niego siedzi mężczyzna przed czterdziestką ubrany podobnie do Ciebie i wygląda na pewnego siebie. Na przeciw siedzi młody mężczyzna w marynarce w kolorze grafitu mimo duszności na sali. Widocznie przegrywa i się łamie, ale wciąż ma błysk nadzieJi w oku jak wielu graczy, którzy w kasynach spłukali się do cna i liczą na odbicie się od dna. Pomiędzy nim, a kobietą jest wolne miejsce. Po kolejnym zakręceniu krupier Cię zauważył i uśmiechną się szeroko wskazując wolne miejsce.
- Może pan się dosiądzie? - zaprosił.
Kobieta oderwała wzrok od stołu i spojrzała na Ciebie ciekawa.
Offline
Ciekawe czy z tymi dwoma żetonami 25 mam szanse.. Uśmiechnąłem się do kobiety, po czym spojrzałem na krupiera
- Pewnie - usiadłem obok kobiety i typka, który przegrywał. Wciągnąłem powietrze. Chciałem poczuć jej, kobiecy zapach. Po chwili powiedziałem - 1 żeton - tak dla rozgrzewki..
Ostatnio edytowany przez mgc (2011-03-19 23:53:46)
Offline
(jeden żeton 5 rozumiem... jeden z 10 jak mówią... poczytaj se zasady ruletki )
Przez wszechobecny dym nikotynowy przebijała się delikatna woń bzu i agrestu. Spojrzałeś na długie rzęsy przysłaniające blękitne oczy.
Położyłeś żeton na czarne dla rozgrzewki. Kobieta zaryzykowała bardziej kładąc w pion. Zdesperowany przegrywający postawił dwie dychy na "0" Pozostali też obstawili, a różnorodnie.
Krupier zakręcił. Gość z lewej wstrzymał dech. Tak samo jak ten z włosami na żel, co siedzi naprzeciw Ciebie.
Offline
Ładne oczy. Piękna kobieta. I ten zapach.. Nie marzyłem o niczym innym jak tylko znaleźć się z nią sam na sam..
Popatrzyłem szybko czy jest jakaś okazja do kradzieży bez podobieństwa, że zostanę przyłapany.
Wynik mniej mnie interesował. Znów wciągnąłem powietrze o zabarwieniu bzu i agrestu..
Offline
Kulka klekotała na kołowrocie ruletki coraz wolniej.
Kobieta wydawała się Cię ignorować.
Rozglądając się za czymś do zwędzenia zobaczyłeś mały rewolwer na kolanach przegrywającego...
Offline
Rewolwer...? Co do cholery, przecież broń się zostawia, zaraz typ zrobi jakąś akcje, a ja pewnie jako pierwszy skończę z kulką we łbie!
Mógłbym zaczekać i zginąć, albo dać mu w pysk i zostać przedziurawiony za burdę w kasynie. Bądź przy odrobinie szczęścia - wyrzucony.
Czekam. Kobietą i grą teraz się nie przejmuję, wciąż kątem oka obserwuje typka z bronią, by w odpowiednim momencie zareagować jakoś...
Offline
Koło się zatrzymało.
- Siedemnaście, czarne. - beznamiętnie i machinalnie powiedział krupier.
Potem widziałeś jak gość obok Ciebie patrzy zrozpaczonym wzrokiem jak jego ostatnie żetony są zsuwane ze stołu. Niemal nie zauważyłeś dłoni która równocześnie zjeżdżała pod stół. I strużki potu która spłynęła po jego skroni.
Offline
Nie wiedziałem co zrobić. Zawołać kogoś? Zbyt mało czasu, pierwszy zejdę.. Zabrać mu broń? Goryle mnie zabiją. Czarne? Chyba wygrałem.. Z mętlikiem w głowie szybko bez pardonowo zaatakowałem typka sięgającego po broń. Cios w szczękę, a potem próbuję go zepchnąć z krzesła na ziemię. Giń sukinkocie!
Offline
Podczas gdy ty myślałeś gość zdążył sięgnąć po broń i unieść ją nad stół celując w kolesia z włosami na żel.
Rzuciłeś się na niego łapiąc za rękę i ściągnąłeś ją w dół dzięki czemu żelowiec nie dostał w głowę tylko... w brzuch.
Zwaliliście się razem z krzesłem na podłogę druga kula poleciała gdzieś do góry. Trzecia jak już leżeliście na podłodze w kierunku sali.
Turlaliście się chwilę siłując.
Leżysz na nim i masz przewagę. Jak przez mgłę słyszysz dźwięki zamieszania.
Offline
Zapomniałem krzyknąć, że on ma broń, ale sądzę, że już się zdążyli połapać..
Trzymając za rękę, próbuję mu ją wykręcić, albo złamać jak się uda. A żeby typ się za bardzo nie kręcił to z baniaka ładuje mu w nochal. Na rozluźnienie.
Offline
(
mgc napisał:
Zapomniałem krzyknąć, że on ma broń, ale sądzę, że już się zdążyli połapać..
xD)
Wyrwał Ci się, kopnął Cię w jaja i nadal leżąc pod Tobą postrzelił krupiera...
Offline
(postrzelił nadal leżąc pod Tobą postrzelił krupiera - to też jest dobre xD)
Moje klejnoty! Sukinkot zapłaci za to... Próbuję wytrącić mu broń, a już w ogóle zrobić tak, żeby nagle znalazła się ot tak w mojej dłoni. Magia! Próbuję drugi raz wyjechać mu z główki..
Offline
Szarpiecie się i wirujecie po podłodze. Ludzie odsuwają krzesła, żebyście na nie, nie wpadali.
Offline
Próbuję wszystkiego! Kopnąć go w jajka, uderzyć z główki, wytrącić broń. Kiedyś wkońcu musi mi się udać...
Offline
(Rzut gościa 19, 20, 20...)
W końcu chyba osłabł, jak go pierdyknąłeś z bani to zwiotczał na moment i zalał sobie pół twarzy i Twoją koszulę krwią z nosa. Wyrwałeś mu rewolwer chyba łamiąc palec i wstałeś na kolana celując w niego.
Zaraz też podbiegło dwóch ochroniarzy również celując z pistoletów. Jak klęczałeś i ciężko dychałeś to wywlekli go pod pachy na zaplecze. Została po nim tylko plama krwi z nosa na podłodze. Ludzie patrzyli w milczeniu i przerażeniu.
Offline
(niefart..)
- Do stołów - powiedziałem ochryple wciąż ciężko oddychając i pozbawiłem rewolwer nabojów. Na oczach wszystkich, by nie widzieli we mnie zagrożenia. Usiadłem do stołu patrząc na wynik i spojrzawszy się na kobietę o zapachu bzu i agrestu. W międzyczasie jak usiadłem, schowałem broń do plecaka. Tylko ta krew na koszuli. Skurczybyk..
Offline
Rozładowałeś broń. Usiadłeś do stołu. Poszukałeś wzrokiem dziewczyny. Zobaczyłeś jak wychodzi i ten czwarty gość od stołu jej towarzyszy. Przeszli przez obrotowe drzwi. Kilku ludzi klęczało przy wykrwawiającym się kolesiu co dostał w brzuch. Kilkoro ludzi wychodziło. Muzyka gra jak grała. Niektórzy wrócili do hazardu. Ochroniarze rozeszli się po sali z minami: "Cholera, wywalą nas.". Koło Ciebie stanął gość z szeroką klatą i w białym garniaku. I ze złotym kajdanem. Pomyślałeś, że jeździ BMWicą...
- Pozwoli pan ze mną na górę... - zagadną wcale uprzejmie, a z jego głosu przebijała pewność.
Zyskujesz:
- Rewolwer 38 S&W (Nie puścimy cię... Jacy my? Jesteś sam fagasie... Ja, Smith i Winston xD)
(poręczny, rzut na zacięcie 19-20, zasięg do 20 m)
- 2x Amo 38'
REPUTACJA: Vegas +1
Offline
(xD)
A niech to szlag weźmie tą laskę.. Typ co się zakręcił obok mnie musi być wariatem, żeby chodzić tak ubranym jak choinka. Pierwszy do odstrzału, a bombki i inne ozdoby do kieszeni. Popatrzyłem jeszcze na stół, czy to ja wygrałem i zebrać wygraną, lub ewentualną zdobycz.. Zaraz po tym wstałem i poszedłem za nim. Wyglądał na właściciela tego miejsca..
Offline
Krupier trzymał się za rękę i płakał...
Wziąłeś swoją wygraną: Czyli żeton 5 razem masz ich 11...
Przeszliście przez salę mniej lub bardziej zwracając uwagę i dalej ciemnym korytarzykiem do drzwi z małym okrągłym okienkiem. Za drzwiami stał jeden ochroniarz obserwując sobie klatkę schodową. Ukłonił się ładnie i klikną klawisz do windy. Weszliście do środka we trzech i winda ruszyła w górę. II piętro. Trwała cisza i obserwowałeś jak ochroniarz zniecierpliwiony stuka palcami w swojego Ingrama MAC-10
Offline
Przyjemniaczek. Ciekawe co na dla mnie szykują. Jakby chcieli mnie zabić, zrobiliby to na samym początku. Trwam w milczeniu..
Offline
"Ding!" Dzwonek windy wybudził Cię z zamyślenia. Wyszliście, najpierw gość w garniaku, potem ty, goryl ostatni, wprost do ekskluzywnie urządzonego pokoju. Apartament. Szeroki miękki dywan pod stopami. Ciężkie machoniowe meble. Biblioteczka. Biurko, za którym zasiadł "garniaczek", palmy w donicach. Ciężkie złocone statuetki. Panoramiczny telewizor i... panoramiczne okno za plecami biurka... na całą zalaną światłem neonów ulicę. Gość w garniaku zasiadł w fotelu i błyszczącą sygnetami dłonią wskazał Ci krzesło. Ochroniarz stanął w rozkroku przy windzie.
Offline
Nigdy nie czułem się tak jak teraz. To miejsce było rajem, mimo, że miałem buty, czułem stopami ten miękki dywan. Tak, napewno jest właścicielem. Usiadłem tak jak rozkazał i poczekałem aż zacznie. Oczywiście wszystko z miną pokerową..
Offline
- Ładne wyczyniłeś przedstawienie... Jak Cię zwą? - zapytał zapalając cygaretkę i przysuwając w twoją stronę papierośnicę. - Napijesz się? - machnął ręką w kierunku barku, jakby odganiał muchę.
Offline
- Jim. Ale mówią na mnie Jimmy. Z chęcią - z papierośnicy nie skorzystałem, ale z alkoholu nie odmówiłem - Znalazłem się w odpowiednim czasie.
Offline
Nalał koniaku w ładne, kryształowe szklanki.
- heh... inni też tam byli. Jestem Michael Georgeson, i jeszcze się zastanowię jak możesz do mnie mówić. Pierwszy raz widzę Cię w swoim kasynie... jesteś stąd? - zaciągnął się, potem popił łyk ze szklanki, a potem wypuścił dym.
Offline
- Stąd. Pierwszy raz tu przyszedłem. - sięgnąłem po szklankę mając przed oczami trik, który typ zaprezentował. Wypiłem łyk i odstawiłem. - Dobry lokal
Offline