Postapokaliptyczna gra fabularna
-Jeszcze się chłopie nawciągasz - rzekł Maxim i ciężarówka się zatrzymała. Sara otworzyła drzwi i wyskoczyła. Widziałeś jak jej jędrny biust podskoczył i prawie wysunął się zza bluzki. Kiedy wyszedłeś, w twoje nozdrza uderzył ciężki smród rozkładających się zwłok. Z twoich ust, poleciała struga rzygowin. Kiedy skończyłeś rzygać, zauważyłeś że z rzygowin pozostałych ułożył się śliczny wzorek. Taa... Widziałeś dach fabryki, rozpierdolony w połowie najwyraźniej przez bombę. Gruby płot z metalu zagradzał wam wstęp, jedyną opcją było odsunięcie bramy na taką szerokość by ciężarówka wjechała. Maxim zarządził:
-Jack, wjedziesz ciężarówką. Nie, nie ty Miller. Sara, Jacob - osłaniajcie. Miller, Mohammed - wy ze mną otwieracie! - po czym podszedł do szczeliny w bramie i spojrzał na was wyczekująco.
Offline
Admin
Ładuję Beti i odbezpieczam broń. Podchodzę do Maxima nie celując w nikogo. Czekam na kolejną komendę.
Offline
Maxim się zaparł i widziałeś jak jego potężne muskuły napięły się. Mohammed mu pomógł i wkrótce szczelina poszerzyła się na taką szerokość, by mógł przez nią się przecisnąć człowiek. Maxim wszedł na teren fabryki i dał znak, byś teraz ty z Mohammedem dokończył przesuwanie. Widziałeś, że jego M4 jest jedną z najlepiej utrzymanych broni, jakie twe oczy ujrzały, podobnie jak MP5 Mohammeda i kałasze Sary i Jacoba.
Offline
Admin
Oblizuję się jak dziecko na widok ogromnego tortu czekoladowego. Taka broń po prostu do mnie przemawia. Wykonuję polecenie Maxima
Offline
Kurwa, jakie to ciężkie... W pół godziny udało wam się zrobić wystarczająco miejsca dla ciężarówki. Jack podjechał tak, by przednia część samochodu wystawała na zewnątrz. Wspiął się na górę i odsłonił cacko, jakiego nigdy żeś nie widział. Błyszczący, wielki karabin maszynowy z czterema lufami, dużego kalibru. Widać czegoś się spodziewali.... Stanęliście wszyscy przed głównym wejściem. Drzwi były lekko uchylone, a smród był nie do wytrzymania. Nagle Jack zakrzyknął:
-Czekajcie, mam tu parę kawałków materiału... Obwińcie se mordy, bo nie wytrzymacie! - powiedział i rzucił niedaleko was kupkę szmat, dosyć czystych i długich.
Offline
Admin
Wybieram dwie najczystsze. Obwiązuję sobie twarz tak, aby zakryły nos i usta. Nie ściskam za mocno, ale staram się to zrobić w miarę szczelnie.
Offline
Powiązaliście sobie te chusty. Było ci niewygodnie, ale nie czułeś aż tak tego smrodu. Stanęliście w szyku przed wejściem, lekko uchylonym. Sara i Jacob po bokach, ty z Mohammedem z tyłu a Maxim otwierał. Przygotowaliście broń i Maxim pchnął jak najmocniej drzwi. Otworzyły się o dziwo lekko, ale w środku była nieprzenikniona ciemność. Maxim dał znak tobie i Mohammedowi, byście weszli jako pierwsi.
Offline
Admin
Idę przytulając się do ściany. Zerkam pod i patrzę czy nie leży przede mną coś, co może być przyczyną upadku. Idę po przodu w nieco przygarbionej postawie. Trzymam Beti gotową do strzału.
Offline
Ciemno, kurwa, ciemno... Nagle, ciemność jakby się zagęściła. Poczułeś tak silny niepokój, że prawie serce ci stanęło. Akurat w tej chwili, wszedł maxim z latarnią przymocowaną do kija, który zaś był przymocowany do pleców. Pomysłowe. Zauważyłeś, że jesteś w jakimś korytarzu. Wiele drzwi, o, aż za wiele... Smród uderzył w twoje nozdrza z taką siłą, że prawie zarzygałeś chustę. Zauważyłeś, że wydobywał się on z niedomkniętych drzwi na samym końcu korytarza.
Offline
Admin
Trzymając się blisko ściany podchodzę powoli do drzwi. Celuję w nie na wypadek podejścia kogoś. Po ścianach sprawdzam czy nie ma w okolicy żadnych kamer lub czujników.
Offline
Czułeś wręcz zniewalający smród. Zakręciło ci się w głowie i nagle usłyszałeś ostry terkot karabinu maszynowego i krzyk Jacka. Wszyscy się obrócili i pobiegli do wyjścia. Jako że szedłeś pierwszy, biegłeś na ostatku. Nagle, drzwi zaczęły się zamykać. Same z kurwa siebie. Mohammed ledwo co się przecisnął, a tobie drzwi zamknęły się przed nosem. Z zewnątrz nagle ucichły wszystkie dźwięki. Stałeś przed nimi, sparaliżowany strachem. Pot ściekał ci po twarzy, kiedy nagle usłyszałeś cichy zgrzyt drzwi na końcu korytarza.
Offline
Admin
Padam za najbliższą osłonę. Wzrokiem szukam Jacka. Jego sprzęt bardzo mi się podobał a szkoda by się zmarnował. Patrzę w stronę "zgrzytu".
Offline
(Jack siedział w ciężarówce na zewnątrz)
Padłeś za jakiś kubeł na śmieci. Słyszałeś, cholera, nawet czułeś że coś się zbliża. Powoli, cicho. Przypadkowo otarłeś się o coś, co okazało się być pstryczkiem od światła. W jednej chwili wszystko się rozjarzyło, oślepiając się. Po chwili przywykłeś do światła i przecierając oczy zauważyłeś coś, od czego znieruchomiałeś. Na wpół rozjebane, chodzące zwłoki, od których tak śmierdziało, że bardzo, ale to bardzo chciało ci się rzygać. Z dłoni tego... czegoś... zauważyłeś wyrastające szpony, prawie że metrowe. I ostre. Zwłoki rzuciły się na ciebie, tnąc. Szpony trafiły w twoje ramię, pozostawiając powierzchowną ranę (1 Lekka). Ledwo co wytrzymałeś ból.
Offline
Admin
Nie zastanawiając się ładuję w to coś pół magazynka z mojej Beti.
*Kurwa... jebane żydowskie nasienie!* - pomyślałem.
Offline
Admin
(kurna xD pomyliło mi się wystrzeliwuję 4 kule. Myli mi się z Coltem który ma chyba 7 kul.)
Offline
Tylko dwie kule trafiły, jedna w prawą rękę stwora druga w korpus. Stwór znowu zaatakował, wydając dziwny jęk. Trafił tuż koło poprzedniej rany na twoim ramieniu (1 L). Ból ogarnął twoje ciało, jednak go pokonałeś, nie poddając się.
Offline
Admin
Offline
Admin
Offline
Admin
Ocieram nóż w jego ciało. Zerkam ostrożnie zza osłony w stronę z której przyszło to coś.
Offline
Smród był intensywny jak nigdy dotąd. Widocznie musiał pochodzić od tego... czegoś. Ramię piekło cię cholernie, ale rany nie były zbyt głębokie i krew ledwo co leciała. Najdziwniejsze było to, że z zewnątrz nie dochodziły żadne odgłosy, jakby wszyscy zniknęli.
Offline
Admin
Cofam się do drzwi. Sprawdzam czy mogę coś z nimi zrobić, aby wrócić.
Offline
Admin
Ruszam do "niedomkniętych drzwi na końcu korytarza". Mierzę cały czas w miejsce w które idę. Zerkam pod nogi, aby nie wdepnąć w coś ciekawego.
Offline
Kiedy szedłeś, o mało nie wdepnąłbyś w coś co wyglądało jak mina. A postawiłeś stopę ledwo milimetr od niej... Dotarłeś do drzwi, zostawiając smród za sobą. Widziałeś że pomieszczenie było duże, dobrze oświetlone. W środku było parę jakichś dziwnych worków.
Offline
Admin
Zaglądam do worka. rozglądam się po pomieszczeniu. Czy nie ma kamer i czy są jakieś inne drzwi.
Offline
Nie ma kamer, tylko na środku sufitu wisi jedna jarzeniówka. Kiedy otworzyłeś worek, nieomal zesrałeś się. Był wypełniony czarniutkimi, połyskującymi kapsułkami. Nie ma drzwi ale są schody do piwnic i na górę.
Offline
Admin
Biorę całymi garściami kapsułki i wrzucam je do kieszeni płaszcza. Szukam czegoś w co mogę wpakować trochę pigułek. Coś typu woreczka...
Offline
Admin
(przecież pisałem, że pakuję do kieszeni...)
Szukam czegoś z czego mogę zrobić coś rodzaju granatu z Tornado. (z tego co mi wiadomo narkotyk jest wybuchowy :] )
Offline
Admin
Mimo tego biorę tyle Tornado ile się da. Schodzę ostrożnie do piwnic.
Offline
Admin
*Chyba trafiłem do jakiegoś w chuj aryjskiego raju!* - myślę i szukam innego wyjścia z tych piwnic.
Offline
Admin
Wychodzę z piwnic tym wejściem którym wszedłem. Celuję Beti w miejsce gdzie idę. Jestem gotów na atak. Kieruję się na górę.
Offline
Kiedy wspinałeś się po schodach, ogarnął cię nieprzenikniony mrok. Kiedy doszedłeś do szczytu schodów, prawie że się odbiłeś od wielkich żelaznych drzwi. Zza nich dochodziły dziwne szmery i jakby... głosy?
Offline
Admin
Ściskam pistolet mocniej. Opanowuję oddech, tak abym nawet ja go nie słyszał. Patrząc pod nogi podchodzę bliżej. Próbuję podsłuchać.
Offline
Oparłeś się prawie o drzwi, próbując coś usłyszeć. Im bardziej wytężałeś słuch, tym bardziej głosy i szmery zanikały. Miałeś już odejść, kiedy zza drzwi rozległ się niesamowity wrzask i coś jebnęło w te drzwi z taką siłą, że aż budynek się zatelepał. Prawie spadłeś ze schodów, wystraszony jak nie wiem co.
Offline
Admin
*Kurwa... kolejny mutas?*
Mierzę w drzwi z dołu. Staram się ukryć tak, aby osoba która wyjdzie z pomieszczenia mnie nie widziała. Koło tej piwniczki albo coś...
Offline
Drzwi powoli się otworzyły. Z początku nic się nie działo, aż w końcu z cieni na górze wytoczyła się głowa. Stoczyła się po schodach i zatrzymała się tuż przy twoich stopach. Kiedy przyjrzałeś się jej dokładnie, zauważyłeś że była to głowa należąca do... Jacka. Z tyłu poczułeś jakby... świeże powietrze?
Offline
Admin
(Z tyłu? W sensie z hali w której zabiłem mutasa?)
Offline
Admin
Cały czas celując w miejsce z którego wypadła głowa cofam się. Zerkam od czasu do czasu do tyłu aby sprawdzić jaki dystans dzieli mnie i drzwi. Sprawdzam co się stało w poprzedniej hali.
Offline
Kiedy tam zajrzałeś, włosy ci stanęły dęba. Pół ściany rozjebane, a na kamieniach leżało coś, co chyba kiedyś było ludzkim ciałem. Teraz zmasakrowane tak, że na sam widok znowu się porzygałeś. Jednocześnie usłyszałeś z hali ze schodami jakieś szmery, chyba ktoś... albo coś... schodziło po schodach
Offline
Admin
Chowam się w kącie i celuję w wejście, którym za chwilę wejdzie to coś. Czekam w bezruchu starając się wydychać powietrze w kołnierz, tak aby było to niesłyszalne.
Offline
Czekałeś, czekałeś a stamtąd nic nie wychodziło. W pewnym momencie, uświadomiłeś sobie, że szmerów zwyczajnie nie było, a rozlegały się one w twojej głowie. Czekałeś dalej, nic się nie działo.
Offline
Admin
Cofam się wiec do pomieszczenia w którym może być wyjście - do tej wielkiej hali.
Offline