Neuroshima PBF

Postapokaliptyczna gra fabularna


#1 2011-04-05 07:16:16

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Houston (Arthur Artie Calloway)

Arthur "Artie" Calloway



  Ach, Houston. Jedyne miasto w Teksasie, po Dallas, które nadal trzyma się jako tako. No, może przesadzam, może są też dobrze trzymające się miasta, ale tutaj wszystko się jakby ustatkowało. Szedłeś właśnie po prawie nie zniszczonych, albo już odbudowanych, przedmieściach. Nie widziałeś zbyt dużo typowej dla dzisiejszych miast zbrodni, więc albo jest dobrze zorganizowana, albo... nie ma jej dużo. Nie, niezbyt możliwe. Znałeś trochę akurat tą część miasta, w której przebywałeś i wiedziałeś, że w pobliżu są dwa puby. "Cosmo" i "Fkthnggrs". Heh, dziwna nazwa. W pewnej bocznej uliczce zauważyłeś parę pań, które za parę gambli pomogą ci z pewnymi... robótkami.

Offline

 

#2 2011-04-05 17:31:26

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Uwielbiam Houston. Dobre miasto, i do tego w Teksasie, czyli sami swoi.
Na widok pań o lekkich obyczajach spluwam, bo po pierwsze w mojej mieścinie czeka na mnie moja Mary Jean, najpiękniejsza ślicznotka w Ameryce. A jej tatko ma spore gospodarstwo, więc mojemu ojcu ta miłość jest na rękę. A po drugie to nie po bożemu tak ciało sprzedawać, a jak twierdzi pastor Davson, czasem bywający w naszej posiadłości, powinno się je wszystkie wystrzelać. I słusznie.
A dość tych dywa... dywano... dywag... rozmyślań. Trza iść do pubu i znaleźć jakąś fuchę, bo i nuda, i jakoś gamble poszły. A żyć trzeba.
Kieruje więc swe kroki do Cosmo. Kaburę z koltem przesuwam bliżej klamry pasa by był widoczny i łatwy do dobycia. A nóż jak zwykle czai się z tyłu, za paskiem od spodni, a zasłonięty jest płaszczem.

Offline

 

#3 2011-04-05 18:09:43

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Już z daleka słyszałeś potężny rumor. Kiedy stanąłeś przed wejściem, tuż koło ciebie przeleciało krzesło. Odgłosy epickiej burdy były tak wielkie, jakby było tam co najmniej wielkie stado mutków. Zapowiada się ciekawy dzień w Houston, szczególnie że widziałeś biegnących milicjantów. Zostałeś brutalnie odepchnięty przez jednego z nich, a kiedy tam wpadli, nagle wszystko ustało. Po chwili zaczęli wychodzić wszyscy z najmniejszymi nawet zadrapaniami po walce. Tyle że w kajdankach... Jeżeli udało im się skuć tyle chłopa w tak krótkim czasie, to nie dziwota że tak mało tu zbrodni!

Offline

 

#4 2011-04-05 18:19:56

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

A już szykowałem się do wejścia. Dawno nie biłem się dla samej rozrywki. Niestety.
Byłem jednak pewien podziwu dla umiejętności milicjantów. Houston staje się coraz lepszym miastem, wolnym od wszelkich ment z innych części stanów. Wiadomo, teksas przoduje, jeśli chodzi o naprawę obyczajów i majątków, i nie pierdolcie mi tu o Nowym Jorku, który zamiast miasta odbudowuje przeszłości i swoje wyobrażenie o mieście.
Ale znowu zbaczam z temat. Podchodzę do krzesła, które wyleciało przed moim wejściem. Chwytam je, wchodzę i stawiam gdzieś. Barman i tak ma sporo problemów, a ta mała grzeczność to nic takiego.

Offline

 

#5 2011-04-05 18:43:42

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

To, co ujrzałeś wewnątrz przeszło twoje najśmielsze oczekiwania. WSZYSTKIE stoliki, krzesła, ba, nawet butelki! leżały rozjebane po całej podłodze. Postawiłeś krzesło niedaleko właściciela, który załamywał ręce, patrząc na zrujnowany dobytek. Odezwał się do ciebie wątłym głosem:
-Patrz, kurwa, panie co oni tu zrobili! System dźwiękowy, wszystkie moje alkohole, cały ten lokal jest do wyjebania! Nawet rekompensaty z UMM mi nic nie dadzą... Nic dla pana nie mam, kurwa ich jebana mać, bydlęcia pierdolone...

Offline

 

#6 2011-04-05 19:00:51

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Burdy są fajne, czasem poleci jakieś krzesło, ława, ale częściej zęby. Ale to... masakra. Szkoda lokalu. Trąciłem czubkiem buta jedną z potłuczonych butelek.
Jedno całe krzesełko musiało cholernie zabawnie wyglądać pośród tego rozpierdolu. 
- Nosz... Chciałbym powiedzieć, że nie jest źle, no ale... Kurwa.
Poklepałem gościa po plecach.
- Stary, widzisz. W sumie mam w chuj czasu, nigdzie mi się nie śpieszy. Dasz mi nocleg, jakieś żarełko, może jakiś tytoń, to pomogę Ci ogarnąć. Znam się trochę na stolarce, to i może jakieś stoły się wykombinuje, a nawet może i krzesełka tylko trza materiału i narzędzi. Raz, dwa lokal będzie jak nówka, ja też na tym wyjdę.
Spojrzałem na szkło.
- Tylko alkoholu, kurwa, szkoda.

Offline

 

#7 2011-04-05 21:12:56

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

-A ciebie kurwa co zebrało na dobroczynność, hę?- nagle właściciel zmrużył oczy i popatrzył na ciebie. Wstał i wyszedł na zaplecze bez słowa, aż wreszcie wrócił, mówiąc:
-Przepraszam... Nie wiem co mnie, kurwa, napadło... To wszystko da się załatwić, ale nie mam kapitału na ponowny start... Kurwa ich jebana w dupsko mać, powystrzelam skurwysynów, jeżeli milicja tego nie zrobi! - mówił z początku spokojnie, zaś przy ostatnim zdaniu aż oczu mu się zaświeciły. Wreszcie machnął ręką i pokazał na schody:
-Idź, idź do byle którego pokoju, drzwi otwarte... Rozgość się, może prześpij, za wszystko zabierzemy się na spokojnie... Jutro może. - po czym powlókł się znów na zaplecze.

Offline

 

#8 2011-04-05 23:28:34

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Sam byłem zdziwiony. Zwykle staram się nie okazywać skrupułów. Bez mrugnięcia okiem naciskałem cyngiel rewolweru i zabijałem bandytów, złodziei, bydłostanów, dilerów narkotyków i gości z Vegas... nie, o złodziejach już przecież wspominałem. No ale dla innych? Czemu nie? Po pierwsze, tu jest Texas, a my wszyscy jesteśmy Teksańczykami. Jak my sobie nie pomożemy, to kto? Po drugie, żal mi się zrobiło gościa, w wyniku jednej burdy stracił źródło utrzymania, a jedyna jego szansa by zdobyć pieniądze to pewno jakiś przekręt. A wyglądał na porządnego. A po ostatnie kurwa, nic za darmo. Mogę nawet nie zarobić na tym nic, ale i tak zyskuje. Zapytacie co? Nowego kumpla, kontakt w Houston, być może darmowe noclegi na przyszłość, a nawet może ten gość kiedyś uratuje mi dupę. Opłaca się w tych cholernych czasach mieć sieć kumpli.
Poszedłem poszukać jakiegoś przytulnego pokoju.

Offline

 

#9 2011-04-06 10:16:08

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Wszedłeś do pierwszego lepszego pokoju. Był czysty, dobrze utrzymany. Pod oknem łóżko z czystą (!) pościelą, żadnego znaku karaluchów. Po lewej szafa, a obok łóżka mała szafka. Prawie jak w domu, z tym że ściany były trochę obdrapane. Widocznie żaden z gości lokalu nie zamierzał tu zostać na dłużej, gdyż nie było żadnych oznak pobytu kogokolwiek w tym pokoju. Aż zdążył kurz grubo osiąść...

Offline

 

#10 2011-04-06 22:30:08

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Zagwizdałem z uznaniem. Rzuciłem swoją i tak prawie pustą torbę na ziemie. Zdjąłem kapelusz, potem płaszcz i odłożyłem do szafy. Potem zżułem oficerki i przetarłem je powierzchownie rękawem koszuli z kurzu. Zabrałem się za odpinanie pasa przy którym miałem kolta i naboje. Położyłem go na szafce koło łózka. To samo zrobiłem z nożem. Pozbyłem się też kamizelki, spodni i koszuli. Rzuciłem się na łózko w samych gaciach. Pod poduszkę włożyłem nóż, tak na wszelki wypadek. Przecież każdy tak robi. Spojrzałem w sufit. W sumie nie ciągnęło mnie do spania. Wolałem powspominać sobie rodzinny dom, w którym tak dawno nie byłem. Ojca, matkę, braci, piękną Mary Jean.

Offline

 

#11 2011-04-07 12:14:34

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Leżałeś tak dłuższą chwilę, a na wspomnienie narzeczonej i jej cycków poczułeś ruch w gaciach. Po chwili dosyć szybko się ściemniło, a ulice opustoszały. Co jakiś czas słyszałeś miarowe odgłosy kroków, zapewne dobrze wyszkolonych i zdyscyplinowanych oddziałów. Aż się wierzyć nie chciało, że komuś udało się tak sprawnie zorganizować to miasto. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, mogą nawet odbudować Teksas! Och, wtedy życie byłoby wspaniałe...

Offline

 

#12 2011-04-07 21:48:11

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Houston, jedno z najlepszych miast powojennego świata, do którego nie umywały się Nowy Jork, Detroid i Las Vegas razem wzięte. Byłem dumny z tego, że jestem Teksańczykiem i, że to my stworzymy na nowo Amerykę, że za moich czasów są budowane są już fundamenty tego pięknego świata, że mam w tym udział.
Jednak zbliżała się noc, a ja czułem się bezpieczny. A jutro pewno czekał mnie pracowity dzień. Lepiej iść spać.

Offline

 

#13 2011-04-08 19:04:05

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Przewracałeś się z boku na bok, myśląc. Długo zajęło ci zaśnięcie, ale w końcu usnąłeś.

*******************************************************

Jakiś głos wyrwał cię z koszmarnego snu. Widziałeś ranczo ojca, spalone do ziemi, poharatane zwłoki braci i Mary Jane. Kiedy rzuciłeś się do nich, wybudziłeś się. Nad sobą ujrzałeś właściciela baru. Wyprostował się i powiedział:
-No, nareszcie. Rzucałeś się jak czarnuch w sieci, kolego. Wszystko ok? - po czym wskazał na szafkę. Stała tam butelka najzwyczajniejszej, chociaż czystej, wody, jakieś mięso i chleb, lekko zanieczyszczony sadzą. Gospodarz rzekł:
-Jak zjesz, zejdź na dół. Ogarniemy tutaj trochę... kurwy jebane... A, i jestem John. John Albert Percival McCrancky.

Offline

 

#14 2011-04-08 22:11:19

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Podniosłem się i usiadłem na skraju łóżka. Przeczesałem dłonią włosy. Cholerne sny.
Spojrzałem na jedzonko. Na dobry początek łyknąłem sobie wody.
- Miło mi, jestem Arthur Thomas Benjamin Calloway, ale mówią na mnie Artie.
Sięgnąłem po chleb.
- Zaraz zejdę na dół tylko się ogarnę i ubiorę.
Zacząłem spożywać śniadanko, przy okazji próbując wsłuchać się w miasto o poranku.

Offline

 

#15 2011-04-09 10:34:53

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Chleb, mimo wszystko, był świeży i smakował dobrze. Mięso na pewno było dziczyzną, ale nie mogłeś powiedzieć, z czego dokładnie. Jadłeś chwilę w milczeniu, a kiedy wszystek chleb i mięsiwo zniknęło, zalałeś to wodą. Dawno nie jadłeś tak obfitego śniadania. Miasto dopiero zaczynało się budzić, ale miarowy stukot butów utrzymywał się dalej. Całodobowe patrole, no no no...

Offline

 

#16 2011-04-09 15:52:07

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Wcisnąłem na siebie tylko spodnie, koszule i oficerki. Zapiąłem pas z kaburą i przesunąłem ją na bok. Prawo Teksasu, każdy może nosić broń.
Przeczesałem dłonią włosy i ruszyłem na dół.

Offline

 

#17 2011-04-09 16:47:25

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Kiedy zeszedłeś, zauważyłeś że zdążył już to jako tako ogarnąć. Te stoły i krzesła, które dało się odratować, poskładał w jednym miejscu. Resztę zostawił, czekając wyraźnie na ciebie. Kiedy cię zauważył, wstał i powiedział:
-No, to tak. Ja biorę się za miotłę, a ty to wszystko co zostało z umeblowania i jest nie do uratowania przenieś na tyły budynku. Przejdź przez zaplecze, zostawiłem drzwi otwarte

Offline

 

#18 2011-04-09 20:43:32

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Kiwnąłem głową. Zakasałem rękawy i zabrałem się do pracy.
Uważnie oglądałem każdy mebel, pod kątem jego zniszczeń i możliwości naprawy. Te które klasyfikowały się do remontu odkładałem na bok, inne zbyt z niszczone by było sens je naprawiać, lub już kompletnie w kawałkach odnosiłem na zaplecze.

Offline

 

#19 2011-04-10 13:12:17

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Niby nic to przenoszenie, ale zmęczyłeś się okrutnie. Kiedy wreszcie podłoga była czysta, przysiadłeś z gospodarzem przy barze. Ten wyciągnął butelkę wody i wypił prawie że równo połowę. Odsapnął i podał wodę tobie, ocierając się jakąś szmatką spod lady.

Offline

 

#20 2011-04-10 22:16:00

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Przyjąłem butelkę i opróżniłem ją w kilku łykach.
- I widzisz, John, jak się pracuje we dwóch to od razu szybciej leci.
Istotnie, gdybym mu nie pomógł biedak nadal by się męczył z robotą. Poza tym gdyby był sam to pracował by jeszcze wolniej użalając się nad losem knajpy. A tak, poszło w trymiga.
- Masz jakaś rodzinę, John?

Offline

 

#21 2011-04-11 05:40:38

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

-A gdzie tam, nie lubię się wiązać. Słuchaj, na przyszłość przydałby mi się tu ochroniarz. Nie chciałbyś może się zatrudnić? Jeszcze dzisiaj pójdę do urzędu miasta, przynajmniej tyle dobrze że dostanę odszkodowanie za każdego z nich. - powiedział i pochylił się nad ladą. Kluczykiem otworzył skrytkę, a z niej wyciągnął cały karton fajek. Wręczył ci je i powiedział:
-To tak, ja pójdę po jakieś odszkodowanie. Ty za to kup gwoździ i co tam jeszcze potrzeba, dobra?

Offline

 

#22 2011-04-11 21:35:17

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

- Ochroniarz... dobra fucha na jakiś czas. Okej, stary, biorę.
Mruknąłem z podziwem patrząc na taki skarb. Zważyłem go w dłoniach.
- Dobra, trzeba skombinować trochę gwoździ, jakieś deski, może hebelek, na pewno młotek i papier ścierny.
Podrzuciłem karton w rękach.
- Nie sądzi, że to za dużo jak na tak skromne zakupy?

Offline

 

#23 2011-04-11 22:26:12

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

-Może i masz rację... - powiedział zamyślony i oderwał 7 paczek. Schował je z powrotem do skrytki, a kluczyk powędrował do przedniej kieszonki koszuli, po czym znowu powiedział:
-To chodź, pójdziemy już. - nie było rady, wyszedłeś razem z nim. Zamknął drzwi na 4 zamki i znowu rzekł:
-Rynek tu niedaleko jest, sklepów też co nie miara. Na ten rynek to na drugą stronę ulicy, prosto jak chuj strzelił i czwarty zakręt w prawo i znowu prosto. Traficie na pewno. - po czym pożegnał się z tobą i odszedł w kierunku wyróżniającej się budowli gdzieś tam daleko na horyzoncie.

Offline

 

#24 2011-04-12 22:21:28

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Schowałem paczki głęboko do kieszeni wytartych spodni. Ruszyłem w stronę rynku pogwizdując jakąś jazzową melodie. Żałowałem, że swoją harmonijkę zamieniłem na naboje, no ale musiałem to zrobić, by nie zostać z pustym bębnem. Podkute podeszwy oficerek nadawały rytm mojej melodii.
Muzyka... to kolejny powód by na nowo odwiedzić dom. Ojciec miał stary magnetofon, a ja zwykle ze swoich wędrówek przywoziłem jakieś kasety, głownie z jazzem i bluesem, ale zdarzało się też country, jakiś stary rock.
No, ale teraz miałem na głowie inne sprawy.

Offline

 

#25 2011-04-13 09:11:14

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Rynkiem okazał się być wielki, zatłoczony plac z wieloma małymi budkami i straganami. Widziałeś włóczących się podrostków, którzy zapewne tylko czekali aż sprzedawca odwróci wzrok od towaru. Było tu wszystko. Budki z bronią, amunicją, stragany z żywnością, ba, nawet widziałeś duży, ogrodzony stragan handlarza różnymi zwierzętami, od wielkich pająków po czarnych niewolników. Zauważyłeś też plakat informujący o naborze gladiatorów na walki w ringu!

Offline

 

#26 2011-04-14 22:00:49

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Zignorowałem plakat. Od starego dziadka, którego nazywali Profesorem, który mieszka w naszym domu i zawsze służy swoją rozległa wiedzą, dowiedziałem się, że gladiatorzy byli niewolnikami. Podobno widział to na jakimś filmie, jeśli dobrze pamiętam to ten film o którym mówił nazywał się "Gladiator" czy jakoś tak. I niestety nie występował tam Eastwood ani John Wayne.
Poszedłem się przejść wzdłuż straganów by poszukać narzędzi i innych takich.

Offline

 

#27 2011-04-15 07:10:11

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Znalazłeś mały straganik opatrzony szumną nazwą "Materiały Budowlane Wayne'a". No, o ile parę młotków, pił i innych narzędzi stolarskich oraz gwoździe, drewno i parę szpachli to materiały budowlane, to ja jestem piękną baletnicą. Wayne'm okazał się być niski, chudy mężczyzna o twarzy szczura i chytrych małych oczkach. Zauważył jak przyglądasz się na jego towary i od razu podreptał do ciebie, mówiąc przymilnym tonem:
-Trzeba wam czegoś, panie? - głos też miał piskliwy, niby kurwa szczur.

Offline

 

#28 2011-04-17 01:11:55

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Nie spodobał mi się. Wyglądał jak Judasz. No, ale jak pamiętam rzekł Pan: "Widzisz źdźbło w oku bliźniego, a belki w oku swoim nie widzisz.", toteż nie postanowiłem go osądzać po pozorach. W dodatku głupio było zrażać do siebie człowieka z którym masz zamiar handlować. 
- Panie Wayne, potrzebuje hebla, młotka, papieru ściernego, piła do drewna była by nie od rzeczy. Także paczkę gwoździ i trochę drewna.

Offline

 

#29 2011-04-17 14:38:17

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

-Za młotek gambli 5, za hebel i piłę do drewna 7, metr kwadratowy papieru ściernego 4 gamble. Gwoździe, gwoździe... pół kilo 4 gamble.. A za drewno to 10 gambli za kilo. Dawać, czy nie? - zapytał. Przy wyliczaniu widziałeś że się zastanawiał, jebany cholernik. Zauważyłeś też że spoglądał na twojego Colta, jakby chciał się upewnić że nie wyskoczy zza pasa.

Offline

 

#30 2011-04-17 16:41:23

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Uśmiechnąłem się szeroko.
- Panie Wayne, panie Wayne. wiecie, co zmieniło się od czasów wojny? Przynajmniej tak słyszałem. Że teraz mamy wolny rynek. Uwierzy pan? Istniej prawdziwa konkurencja, która handluje by przeżyć i zrobi wszystko by mieć klienta, dlatego tak zaciekle walczy z konkurencją. A ja może to tej konkurencji zajrzę, może ktoś szepnie mi "Drogi panie, u nas pan cholernie tanio znajdzie potrzebne materiały, i nie idź pan to Wayne'a bo winduje ceny i jest strasznym skąpcem." Przepraszam za określenie, ale ludzkie języki takie są. Tak samo jak pan powiedzieć może, że u pana najtaniej.
Położyłem mu rękę na ramieniu i spojrzałem w oczy.
- Poza tym, ty i ja jesteśmy Teksańczykami. Co innego oszukiwać Nowojorczyka, bo to nie grzech, a nawet zasługa, a co innego swojaka. Więc jak, spuścisz pan z ceny?
Przez całą mowę nie ignorowałem też gestów. Anie razu nie sięgnąłem w stronę broni, co mogło dać znać, że albo jestem nastawiony pokojowo, albo na tyle groźny, że nie potrzebuje go do negocjacji. Na rozmowach z sprytniejszymi kupczykami zjadłem sobie zęby, więc początkowe ceny nie zrobiły na mnie wrażenia. Teraz dopiero, po jego reakcji na moje słowa będę pewny ile ceny mogę zbić.

Offline

 

#31 2011-04-17 20:24:21

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

-No, tak, ale... no... - widziałeś że zaczął się plątać. Widocznie albo nie był przystosowany do ludzi którzy próbują zbijać cenę, albo przekonałeś go. Uciekał wzrokiem i myślał przez chwilę, po czym powiedział:
-No dobra... 20 gambli? - zapytał niepewnie, nie patrząc na ciebie.

Offline

 

#32 2011-04-17 22:20:30

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

I teraz najtrudniejszy punkt. Trzeba zbić cenę jak tylko się da. Nie można jednak przesadzić.
- Wayne, dam Ci 15 i sztama, okej? Bądźmy dla siebie jak kumple. W końcu cię polubiłem jak starego przyjaciela. A jak mi kto powie: Ten 'Wayne to zawyża ceny i oszukuje klientów" to dam mu tak w mordę, że się nogami nakryje. Stoi?
Uśmiechnąłem się do niego miło, po przyjacielsku. W obecnych czasach trudno taki uśmiech zobaczyć.

Offline

 

#33 2011-04-18 06:32:13

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

(Dopisz sobie te materiały w KP i odpisz fajki)

-No... dobra - powiedział już zmieszany całkowicie i zaczął się krzątać przy straganie. Po chwili postawił przed tobą zapakowane w siatę narzędzia wraz z puszką z gwoździami i papierem ściernym. Potem odważył mniej więcej kilo zwyczajnych, krótkich i grubych desek, związał je jakimś sznurem i podał ci, mówiąc:
-Puścicie mnie wy wszyscy z torbami, cholernicy... Czym płacisz?

Offline

 

#34 2011-04-18 15:41:25

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

(Przeglądając kartę, przy okazji wpisywania, zauważyłem, że zapisano mi chorobę. Nie mogę jej mieć bo jako cechę z pochodzenia mam "zdrową okolicę")

Wyciągnąłem paczkę papierosów. Odpakowałem ją i wyciągnąłem licząc po cichu. Wyciągnąłem szesnaście fajek kończąc liczyć na piętnastej. To był taki dość drobny prezent dla Wayne'a. Niby nic, a miły gest. A ja zawsze powtarzam, że warto mieć dobre stosunki z ludźmi. W lewą rękę wziąłem siatkę, Drewno władowałem pod pachę. Wolną rękę wyciągnąłem do handlarza.
- No to trzymaj się Wayne... a tak przy okazji przez jakiś czas będę tutaj pracował, w barze Cosmo. Wpadnij, to się może czegoś napijemy.

Offline

 

#35 2011-04-18 16:31:17

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

(To chyba moja pomyłka, albo czyjaś inna... No cóż, usuń ją)

Był co najmniej zdziwiony. Albo nie był Teksańczykiem, albo... nie był Teksańczykiem. Po chwili rzekł:
-A przecie Cosmo rozjebany, to co za... Aaa, już pojmuję, pojmuję. No, dobra, z zaproszenia zamierzam skorzystać. Trzymaj się!- powiedział już cieplejszym tonem, ściskając ci rękę. Co jak co, ale po nim to się krzepy nie spodziewałeś, a tu ręka pewna, silna. Cóż, ludzie są różni!

Offline

 

#36 2011-04-18 17:21:55

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Byłem mile zaskoczony. Odwzajemniłem uścisk. A potem ruszyłem w stronę baru pogwizdując wesoło.
Ha, gdy wrócę do knajpy to zabiorę się do pracy. Zwykle cieszę się na jakąś robotę, nie lubię bezczynności. A stolarka to jedna z moich ulubionych prac. Ale gdy żyje się na ranczo zdobywa się wiele przydatnych umiejętności i prędzej czy później zaczyna też się lubić pracę.

Offline

 

#37 2011-04-18 19:30:14

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Jakoś dotarłeś do knajpy, chociaż pomyliły ci się kierunki i nadrobiłeś parę ładnych metrów. Z tej sytuacji wybawił cię jakiś starowina, który z uśmiechem wskazał ci drogę. Kiedy zbliżałeś się już do Cosmo, do głowy wtoczył ci się wóz  z wielkim plakatem, na którym było napisane "Przecież John zamknął knajpę! Na 4 spusty! I poszedł do urzędu miasta!". Kiedy stanąłeś przed drzwiami, zauważyłeś że faktycznie są zamknięte. Na 4 spusty!

Offline

 

#38 2011-04-18 19:55:20

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Położyłem pakunki koło drzwi i usiadłem pod ścianą budynku. Och, gdybym miał ognia to bym zapalił. John nie obraziłby się pewnie o tego jednego.
Zacząłem klepać się po kieszonkach w poszukiwaniu zapałek.

Offline

 

#39 2011-04-18 20:07:46

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Klepałeś po kieszeniach, ale nic takiego nie znalazłeś. Ludzie patrzyli się na ciebie jak na żula. Wtem, do głowy wpadł ci zajebisty pomysł. Ba, nawet nie jeden, a dwa! Przecież z lufy ogień przy strzale wylatuje, to można odpalić? Albo rozpalić ogień, pocierając patyk o patyk! O, tak, to były zajebiste pomysły. Genialne wręcz. Kiedy tak dumałeś, podszedł do ciebie jakiś młokos, z rzadkim wąsem pod nosem i trącił cię chamsko butem, mówiąc:
-Te. szluge dawaj, byle szybko bo śpieszy mi się a Haverton czekać nie lubi! No już mówię, ruszaj dupę!

Offline

 

#40 2011-04-18 20:22:52

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Uśmiechnąłem się pod nosem i wstałem. Ludzie rzadko lubili mój wysoki wzrost. Patrzyłem na nich przecież z góry. Mi też czasem przeszkadzał, za bardzo wystawałem. Ale w takich chwilach go lubiłem.
Wsadziłem nieodpalonego papierosa do ust i podciągnąłem pasek do góry, celowo, a nie po to by poprawić spodnie. Po pierwsze zauważyć dosyć fajnego kolta, a także sprawiło to, że kolt wysunął się delikatnie z kabury, co sprawiło, że nie będę miał problemu z dobyciem go. Spojrzałem mu głęboko w oczy.
- Przykro mi panie Haverton, że nie jest pan dość cierpliwy by być odrobinę miłym. Czego uczą obecną młodzież, na farmie Callowayów nigdy by się to nie zdarzyło. No, ale... może poratuje pan, mnie, starego kowboja zapałkami, by zatrzeć to niemiłe wrażenie spowodowane przez pańską osobę.
Cały czas byłem gotowy do obrony, kto wie czego po takich szczylach można się spodziewać.

Offline

 

#41 2011-04-19 17:36:48

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Poczerwieniał niczym neon jakiejś knajpy i wrzasnął:
-Śmiesz mnie oceniać?! I jeszcze odmawiasz mi?! Hernandez, najeb go aż będzie kwiczał! - po czym odszedł od ciebie. Z drugiej strony podszedł do ciebie jakiś Meksykaniec, którego nie zauważyłeś wcześniej. Wielki skurwysyn, ale i brzuszek też spory. Zamachnął się i chciał cię uderzyć, ale jego pieść przeleciała tuż obok twojej twarzy. Śmiesznie zachwiało nim i jego brzuchem.

Offline

 

#42 2011-04-19 18:39:00

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Meksykaniec. Co za ścierwo. Aż dziwie się jak słyszę, że podobno kiedyś wdupili nam pod Alamo. No, ale ja lubię prostować historię.
Próbuję złapać za jego brudną rękę i pociągnąć ją, przy okazji podstawiając nogę, by ten runął na ziemię. A jeśli się to uda to but na gardło, tak by go przydusić. nie chciałem robić sobie problemów z niszczeniem mu żeber. Nie chodziło tu o tego śmiecia, tylko o to, bym nie wylądował za kratami w Houston za pobicie miejscowego.

Offline

 

#43 2011-04-19 21:00:46

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Poszło ci to nadspodziewanie dobrze. Pociągnąłeś go za rękę aż zdrowo przyjebał łbem w chodnik, a kiedy przystawiłeś mu butem gardło, aż znieruchomiał. Próbował zrzucić twoją nogę, ale napór był za silny. Kiedy tak delektowałeś się zwycięstwem, dostałeś kopniaka w zgięcie i prawie upadłeś. Usłyszałeś tupot stóp i już wiedziałeś - Haverton spierdolił. Wykorzystał to Meks, podnosząc się zdumiewająco szybko na nogi.

Offline

 

#44 2011-04-19 22:00:08

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

- Dość kurwa tych zabaw.
Sięgnąłem do kolta. Chciałem mieć go w ręce, ale jeszcze powstrzymać się od wyciągnięcia. 
- Albo grzecznie będziesz stąd spierdalał, albo przestrzelę ci kolana do kurwy nędzy!

Offline

 

#45 2011-04-20 07:01:28

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Meks już miał wyciągać swoją broń, ale machnął ręką i warknął:
-Nie wiesz z kim zadarłeś, pendejo! Haverton zabije ciebie, twoją matkę i wszystkie inny kurwy powiązane z tobą! - po czym odwrócił się i odszedł, rozmasowywując głowę. Przy okazji zauważyłeś, że Meks zgubił zapałki podczas szarpaniny!

Offline

 

#46 2011-04-20 07:17:00

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Otrzepałem się. Podniosłem zapałki i w końcu sobie zapaliłem. Teraz miałem czas by trochę pomyśleć.
Kim był ten szczyl Haverton? Jakimś vipem w tym mieście? Czy mam już się obawiać.
Hm, będę musiał pogadać z Johnem.

Offline

 

#47 2011-04-20 16:41:15

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Mijający cię przechodnie patrzyli na ciebie z zaciekawieniem i... współczuciem. Kiedy właśnie rzucałeś peta, zza rogu wytoczył się John, niosąc dwa potężne głośniki. Na plecach miał przyczepione stojaki, a na nich wisiały kable. Był cholernie zmęczony, więc gdy cię zauważył skinął ci ręką byś mu pomógł.

Offline

 

#48 2011-04-20 21:52:44

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Ruszyłem na pomoc Johnowi, by odebrać od niego głośniki. Jak już wejdziemy, to środka do będzie można spokojnie porozmawiać.
- Kupiłem wszystko co trzeba. I zaraz będę się brał za te mebelki. - Zruciłem się gając po kolumny.

Offline

 

#49 2011-04-21 07:04:12

Rastu

Administrator

Zarejestrowany: 2011-03-18
Posty: 99
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

(Bym zapomniał, dopisz sobie jeden punkt Reputacji)

Z ulgą oddał ci głośniki. Były ciężkie jak cholera, ale jakoś udało ci się je ponieść.Kiedy dotarliście do drzwi, John zaczmął gmerać kluczami przy drzwiach. Po paru chwilach drzwi stały otworem. John, wchodząc, zabrał z dworu siatkę i zapytał:
-A ileś zapłacił za to wszystko?

Offline

 

#50 2011-04-21 09:25:24

Iryt

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-27
Posty: 32
Punktów :   

Re: Houston (Arthur Artie Calloway)

Położyłem na ziemi głośniki i wyciągnąłem dwie paczki, i ostatnią otwartą z trzema papierosami. 
- 16 fajek... jedną pozwoliłem sobie jeszcze zapalić, ale jak chcesz mogę Ci to oddać. 
Podałem mu papierosy.
- A tak przy okazji kim jest niejaki Haverton?

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.gniotki.pun.pl www.drugazona.pun.pl www.teji.pun.pl www.budownictwo3.pun.pl www.pomocneforum.pun.pl