Postapokaliptyczna gra fabularna
-Aj dobra tam, dobra. Wytargowałeś dobrą cenę... Haverton? Koleś ma monopol na większość tutejszych sklepów. I ma tak wkurwiającego syna, że już paru ludzi próbowało się go pozbyć. No, cóż, skończyli znikając z Houston na zawsze - powiedział John, odbierając od ciebie fajki. Posiedział chwilę po czym znów się odezwał:
-Uwielbiam Houston. Wyobrażasz sobie, że to co mieli tamci, co mi pub rozjebali, oddadzą mi na ponowny zakup alkoholi? I powiedz mi teraz, że Teksas nie jest najwspanialszym miejscem do życia!
Offline
Jęknąłem cicho. Kolejne kurwa kłopoty.
- Taa... Teksas jest świetny.
Myślę, że lepiej powiedzieć Johnowi o tym co mnie dzisiaj spotkało.
- John, spotkałem dzisiaj tego szczyla. Strasznie mnie wkurwił. Napuścił na mnie swojego przydupasa, jakiegoś meksa. Wpierdoliłem meksykańcowi. Chyba mam kłopot, co?
Offline
John zamarł. Przez chwilę nic nie mówił, aż wreszcie wydukał:
-O...kurwa... - po czym zaczął się rozglądać jak pojebany. Wreszcie, trochę się uspokoił i powiedział drżącym głosem:
-Toż on mi teraz knajpę zgwałci i mnie spali! Nie, czekaj, odwrotnie...
Offline
Westchnąłem.
- Wybacz, być może sprowadziłem na ciebie kłopoty... Jeśli to Ci pomoże to wyniosę się. Pewno nawet z miasta dla świętego spokoju.
I znowu tułaczka. A już myślałem, że psiakrew gdzieś zagrzeje na dłużej.
Offline
-Nie, zaraz, coś musi dać się zrobić... - chwilę myślał po czym aż klasnął, rozradowany i krzyknął:
-Wiem! Wiem, nietykalność gladiatorów! Jak się zapiszesz na parę walk i wygrasz, jak cię ktokolwiek ruszy w tym mieście, sam zostanie zesłany na tyle walk, ile trzeba by zdechł! - ale po chwili się zasępił i popatrzył na ciebie:
-Z pewnością nie umiesz machać jakimiś dzidami czy mieczami, co?
Offline